Cytowanie w internecie a prawo autorskie

Ściągasz czy tylko cytujesz? Czy wystarczy podać źródło? Jest wprawdzie Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, ale… Na ile prawo autorskie chroni niniejszą moją wypowiedź? Przecież w ustawie nie ma mowy o wpisach w blogu. Intuicja podpowiada, że pisząc tę wypowiedź, jestem twórcą. Może nie najwyższych lotów, nie mówimy jednak o ocenie jakości tekstu, ale o moich prawach do niego.
Warto najpierw przestudiować choćby takie dwie interpretacje prawa autorskiego: prawo cytatu w internecie, cytowanie w internecie.
Zacytuję (nomen omen) dwa fragmenty wymienionych wyżej artykułów – skądinąd będącymi jednocześnie wpisami w blogu 🙂

Jednym z podstawowych i najtrudniejszych do interpretacji w praktyce jest wymóg uzasadniony wyjaśnieniem, analizą krytyczną, nauczaniem albo prawami gatunku twórczości. Na blogach i stronach www często można spotkać wykorzystanie cudzych tekstów albo zdjęć jedynie w celu zwiększenia atrakcyjności swojej strony. Czy taki cel jak uatrakcyjnienie przekazu mieści się w celach prawa cytatu? W moim przekonaniu nie, nie mieści się.
(…)
Warto również podkreślić, że cytat jest dozwolony jedynie w utworze stanowiącym samoistną całość. Oznacza to, że dzieło, w którym umieszcza się cytat z cudzej twórczości, musi być samodzielnym, chronionym przez prawo autorskie utworem. W związku z powyższym, jeśli brak jest własnej twórczości, to niemożliwe staje się również korzystanie z prawa cytatu. Dlatego też opublikowanie cudzych fotografii albo cudzego tekstu z własnym bardzo krótkim komentarzem nie mieści się w ramach dozwolonego cytatu.

Oznacza to, że jeśli zaciekawiła Cię moja wypowiedź, możesz się nad nią zastanowić, a nawet możesz napisać cokolwiek na podobny temat, cytując jej fragmenty (z podaniem źródła cytatu).
Nie możesz jednak napisać dwóch-trzech zdań zakończonych dwukropkiem, po którym skopiujesz moją wypowiedź. To już nie będzie cytowanie, ale przedruk, kopia – a do takich nie masz prawa bez uzgodnienia ze mną-autorem. Musiałbyś mieć moją zgodę na piśmie. Jeśli uznałabym ten tekst za bardzo udany, może spróbowałabym Ci sprzedać prawo do tego przedruku.
Trudniejsza sprawa jest z grafikami. Na ogół dość łatwo jest skopiować zdjęcie czy grafikę z innej strony i umieścić ją na swojej. Jest to łatwe technicznie – ale czy dozwolone?
Zastanów się: zrobiłeś super zdjęcie, jesteś dumny, opublikowałeś je bo chcesz się pochwalić, podzielić z innymi, zdobyć uznanie. Po pewnym czasie dowiadujesz się, że Twoje zdjęcie znalazło się, powiedzmy, na stronie jakiegoś polityka – na dodatek z obcej Ci opcji – jako ilustracja jego ideologii. Każdy by się wściekł. Normalka. Czemu?
Dlatego, że oprócz swego dzieła masz również wyobrażenie o kontekście, otoczeniu, w jakim chciałbyś je zaprezentować. Malarz wystawia swoje prace nie w każdej galerii. Chyba, że sprzeda obraz – wtedy już nie ma na to wpływu. Traci to prawo.
Nawet ogólnie dostępna Wikipedia wraz z towarzyszącymi jej działami – WikiMedia, WikiSłownik itp. – tworzone przecież przez ochotników – nie udostępniają swych zasobów ot, tak. Szeroko rozbudowany system umożliwia wikipedystom udostępniać pliki graficzne w jednym z kilku wariantów licencji.
Wielki prawnik naszej sceny politycznej zapomniał o tym, ilustrując swoją mowę tronową wygrzebanymi z Internetu zdjęciami ze ślubu gejów. Zrobił to z pogwałceniem obowiązującego prawa. Mógł je co najwyżej podlinkować 😀 😀 😀

Prawo autorskie w internecie – ciąg dalszy

Jeden komentarz do “Cytowanie w internecie a prawo autorskie

  1. Pingback: Prawo autorskie w internecie - ciąg dalszy | Taka.Gazetka.EU

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.