Formy przekazu

Genealogia wciągnęła mnie w odtwarzanie XIX-wiecznej rzeczywistości antenatów.
Zadziwia zmiana formy przekazu –

  • XXI wiek to wiek wizji, pisma obrazkowego. Są słowa, ale – nie za wiele. Wyobraźnia woli dokładne wizje, jeszcze dokładniejsze, żeby od razu zobaczyć. I tak chodzi o to, by mieć więcej, by szybciej mieć więcej. Reszta jest mniej ważna.
  • XX wiek słowa. Są czasem obrazki, ale – nie za wiele. Wyobraźnia tworzy ich więcej. Słowa mają swoją moc. Coraz bardziej wyraziste, silniejsze. Słowa malują drogi, kierują na nie wędrowców, którzy chcą wciąż dalej dojść, dojechać, dopłynąć a nawet dolecieć.
  • XIX-XVIII wiek, wcześniej? – dźwięk, opowieści zasłyszane, powtarzane, przekręcane… Niekiedy nawet namalowane. Może nawet spisywane, ale… nie było komu czytać. Ciągła rozterka pomiędzy wojnami, zdobywaniem nowych ziem a ciszą wieczoru przed domem.

Do you remember?

Dawno temu był taki żenujący żart językowy: do you remember my member? – wiem, durne. Ale dawno temu to było śmieszne – kiedy wszystkie media (chyba wtedy nie było takiego słowa media – o ile nie dotyczyło czarów na medium w liczbie mnogiej) pełne były sprawozdań, co który członek jedynej i jedynie słusznej partii był uczynił ku chwale. Więc taki zwrot w języku – dla wielu wówczas obcym – był śmieszny.
Tak mi się skojarzyło.
Ale ad rem: czy pamiętasz Ilustrowany Miesięcznik Turystyczny? Kiedyś, w październiku 1977 roku IMT kosztował w kiosku Ruchu 8 zł. Dzisiaj odebrałam przesyłkę – za IMT zapłaciłam 5 PLN. Ekstra!
Pewno nie pamiętasz, bo albo nie ta pamięć, albo nie możesz, bo w 1977 nie było Cię na świecie, więc popatrz, poczytaj – tak żyli Twoi antenaci. Czyli przodkowie.

Rok 1977 – ludzie tak długo nie żyją –

Tak, przeczytałam od dechy do dechy.
Wiecie, poza szklakiem Lenina (którego opis też przeczytałam, a co – kiedyś oprowadzałam Bułgarów tym szlakiem!) znalazłam opis jubileuszowej X Ogólnopolskiej Giełdy Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie. Ja tam byłam po raz pierwszy na 12. giełdzie (i wielu następnych), ale np. rozpoznaję na zdjęciach Jurka Filara. No i klimat starych namiotów.
Interesujące w gazecie są też są plecaki stelażowe i torby turystyczne, tudzież rady ich pakowania na wędrówkę – to Poradnik Z czym w drogę. Reklam w 40-stronicowym czasopiśmie jest niewiele. Dokładnie jedna. UNITRA poleca 16-calowy przenośny odbiornik telewizyjny (podano ciężar: około 15 kg).


Jesienią 1977 pracowałam chyba w GUS-ie, w Departamencie Handlu Zagranicznego. Albo już w Instytucie Badawczym Leśnictwa. Nie pamiętam. W każdym razie programowałam wtedy w Cobolu (GUS) lub w Fortranie (IBL) na Odrze-1305. Na tym zdjęciu gazeta leży na kompie, który owe Odry ogląda tylko na obrazkach.

Zaduszki

Właściwie nie wiem, czy jeszcze żyjesz. Oni mi i tak nie powiedzą, a ciebie to już od dawna nie obchodzi. Nie obchodziło chyba nigdy.
Miałabyś dziś powyżej 90, co w tej rodzinie bywało już nie raz.
Twoja babka miała 93, zmarła w jakimś przytułku. Pewno brałaś udział w tej decyzji. Po co brać sobie na głowę staruszkę, prawda? Czasy i tak były trudne.
Twoja matka miała więcej szczęścia – jej wnuczki zaprotestowały, gdy zaczęłaś szukać dla niej domu cudzej opieki. Szedł jej dziewięćdziesiąty siódmy, gdy odeszła.

W pewnym sensie też jest mi wszystko jedno. Zasłużyłaś sobie na tę obojętność. Miłości nie da się kupić – przekupić się nie da miłości.
A jeśli ci się wydawało, że się da przekupić, to o kant potłuc taką miłość. Nie rozumiesz tego słowa.

Nie zdziwiłabym się, gdyby oni ciebie zamknęli w domu cudzej opieki.

E, nieważne.

Piórem, ołówkiem

Odręcznie

Pewno nie wiesz, że mam ładny charakter pisma. W każdym razie miałam, zanim – – –
Wieczne pióro pozostawiające zieloną linię wspaniale kreśliło równe, okrągłe litery. Bardzo to lubiłam.
Jeszcze gdzieś mam jakieś ostatnie z zaschniętą stalówką.
W podstawówce zabraniano pisać długopisem – tylko obsadki ze stalówkami lub wieczne pióra.
„Wieczność” w ich nazwie była bardzo niepoważna.
Długopis pisał długo, ale szybko, ślizgał się po papierze, psuł pismo.
W pierwszej klasie był przedmiot Kaligrafia.

Tak, miałam ładny charakter pisma.
Zastąpiła go klawiatura.
Długopis wcale nie psuł pisma. Charakter pisma najbardziej psuje się od niepisania ręcznego.

Pewno nie wiesz, że dużo rysowałam – ołówkiem, węglem, kredkami, kubusiem z grafitem węglowym i sepiowym. Gdzieś na półce leżą bloki ze starymi rysunkami. W domu rodzinnym porozwieszałam je kiedyś po półkach. Wyglądały jak wystawa grafiki. Większość rysunków porozdawałam, niektóre mi pozabierali.
Rysunki węglem zaczęły się od 2-3 słupków węgla, które dostałam od Babci. Po dziadku, po którym – jak zgodnie mówiła cała rodzina – talent odziedziczyłam. Nie miałam werniksu, węgiel utrwalałam matki lakierem do włosów. Trochę żółkło, ale się nie obsypywało.
Pierwszego kubusia kupiłam podczas wakacji u Babci i Cioci w Słupsku na ulicy Wojska Polskiego, którą uparcie nazywałam Dworcową. Mam go do dzisiaj. Jest najważniejszym moim ołówkiem.
Dziadek wielkiego talentu nie miał, był po prostu pracowity, więc wprawił się w kopiowaniu. Może gdyby jego losy potoczyły się inaczej, wyszedłby z pierwszej klasy wszystkich rysowników.
Mnie na początku było łatwiej, więc doszłam do drugiej klasy. Potem — jak dziadek — też musiałam wziąć się za zarabianie pieniędzy na godne życie.
Drugiego kubusia dostałam około 1985 od rusinowego kumpla-plastyka, który przywiózł kilka takich ołówków ze Słowacji. Był prawie tak fajny jak ten pierwszy, choć plastikowy. Właściwie dostałam wtedy 2 czy 3 kubusie, ale komuś podarowałam dalej i został mi jeden.
Trzeciego kubusia kupiłam, jak przyszło Nowe i nagle w sklepach było wszystko. Nie był tani, ale miał dwie zalety: był cały metalowy i miał temperówkę. No, musiałam go kupić.

Dzisiaj mam trzy kubusie. W jednym mam węgiel w drugim ołówek, w trzecim kredka (czarna, sepia, brąz, zieleń – teraz to już wszystko można kupić).

I co? Rysuję?
Tia… Fotoszopem. No, nie mam kiedy.
Michał Anioł mówił: „Ani jednego dnia bez linii”.
Ręka zapomina. Wychodzisz z wprawy. To nie jest jazda na rowerze oparta na zmyśle równowagi.

Przestań stukać w klawiaturę, zamknij klapę laptopa. Na kartce wyjętej z pojemnika drukarki narysuj linię prostą. Obok koło.
No nie, jeszcze raz.
Widzisz, ile pracy przed tobą.
1 385 x