Archiwa tagu: śmierć

Odradzanie się, czyli chciałabym uwierzyć w reinkarnację…

Umarłem jako kamień i stałem się rośliną,
Umarłem jako roślina i stałem się zwierzęciem,
Umarłem jako zwierzę i stałem się człowiekiem.
Czemu więc miałbym się lękać?
Kiedy śmierć uczyniła mnie mniejszym?

Rumi

Dlaczego nie miałbym powracać tak często, jak często zdolny jestem do zdobycia nowej wiedzy, nowych doświadczeń? Czy wynoszę z jednego żywota tak wiele, że nie istnieje nic, co mogłoby wynagrodzić trud powrotu?

Lessing

Ostatecznie, urodzić się dwa razy nie jest bardziej zadziwiającą rzeczą, niż urodzić się tylko raz.

Wolter

O ile zgodzimy się na użycie nowoczesnego przykładu, najlepiej posłużyć się wyobrażeniem stykających się ze sobą nieruchomych kul bilardowych. Jeżeli jakaś tocząca się bila uderzy ostatnią nieruchomą kulę, zatrzyma się. Oto dokładnie buddyjskie odrodzenie się: pierwsza poruszająca się kula nie toczy się dalej, pozostaje w tyle, umiera. Jednak niezaprzeczalnie właśnie ruch tej kuli, jej rozpęd, jej karma, a nie jakiś nowo stworzony ruch, odradza się w ostatniej bili.
Buddyjskie odradzanie się jest niekończącym się przekazywaniem takiego właśnie impulsu przez nieskończoną serię form.
Buddyjskie zbawienie jest zatem zrozumieniem, iż te formy, bilardowe kule, są złożonymi strukturami podległymi rozkładowi, że przekazywany jest jedynie impuls, vis a tergo*), zależny od ładunku z przeszłości. To charakter, a nie jego jaźń, kontynuuje podróż.

Ananda Coomaraswamy

wg Koło życia i śmierci – wybór tekstów
pod red. Philipa Kapleau, Warszawa 1986


*)vis a tergo łac. – siła popychająca

Miniony tydzień

Święta i sylwester tego roku były dość ponure:

  • Pogrzeb Agnieszki, żal Długiego
  • śmierć Jerzyny mamy;
  • Stefan miał przez 2 dni temepraturę 40°C
  • Danusia długo mi opowiadała o kłopotach ze zdrowiem męża
    Jakoś się nie wiodło.

    W Nowym Roku powoli dzieje się lepiej. Ruszyłam z Internetem. Zaczęłam od przepchania video Jurki z Rusinki – dzisiaj rozmawiałam z Włodkiem, mają mi dosłać zdjęcia. Galeria z rusinowego spotkania '2007 nabiera rumieńców.
    Szykuję się do rozbudowy magicznej gazetki. Nazbierałam dzisiaj pomysłów na kolory i na chiński horoskop. Powoli, powoli – i wyjdę z lasu…

    No i w końcu mogę włączać fonię! Od kilku lat mój komputer milczał, bowiem głośniki sprzęgały się z telefonem komórkowym odbierającym sygnał z Internetu, skrzecząc przy tym okropnie.

    Ciekawe, czy uda mi się wkleić tu noworoczną piosenkę…
    Na Nowy Rok – śpiewa Nasza Basia Kochana, oczywiście głównie słychać głos Jurka Filara.

    Technikalia: Plik MP3 ma około 1,3 MB. Piosenka odtworzyła mi się w MS IE v. 7.0 dzięki wtyczce QuickTime (patrz: Programy bezpłatne a praktyczne). Także samo działo się w Mozilla Firefox v. 2.001. QuickTime posłuąył mi również do otwarcia filmiku Jerzyny – ten jest w formacie MOV.
    Najpierw przez chwilę ściąga (tak mam ustawione opcje QuickTime’a), potem zaczyna grać – w nowym oknie. Okno to na koniec trzeba ręcznie zamknąć.
    Poszukam jeszcze innych sposobów.
    Gdyby komuś zechciało się powiadomić mnie o sukcesie lub kłopotach związanych z odsłuchaniem tej piosenki, proszę bardzo dopisać tu swoje uwagi.

  • Czarno-biało

  • Długi zadzwonił: Agnieszkę wczoraj potrącił samochód. Na śmierć. Boże, jak on się z tego podniesie?
  • Zabiliśmy sikorkę-bogatkę: złapała się na łapkę na mysz. Myśleliśmy, że pod stołek nie wleci, ale się skusiła.
  • Dzisiejszej nocy, z 20 na 21 grudnia 2007 roku, Polska przystąpiła do strefy Schengen. Zlikwidowane zostały przejścia graniczne na wewnętrznych granicach lądowych między krajami strefy, a ich przekraczanie jest możliwe w dowolnym miejscu i o dowolnej porze.
  • Zaczęły się imieniny.

    5:00 rano
    Nie mogę się skupić na pracy. Cały czas myślę o Długim. Agniecha ledwie przekroczyła trzydziestkę…
    Trochę odreagowałam, pisząc na forum Bb-mirror dłuższą polemikę. Wiem, że po próżnicy, ale przynajmniej czymś się zajęłam. Zrobiłam pranie. Nie wiem, co jeszcze. Ani spać, ani— ech.
    Co ja bym zrobiła, gdyby zabrakło mi nagle Tomka? Jezu! Nie, nie chcę. To prawda, że kiedyś potrafiłam żyć bez niego. Było, minęło.

  • Imieniny Wszystkich Świętych

    Tatuś żartował, że powinien to być najszczęśliwszy dzień w roku – bowiem wszyscy mają tego dnia imieniny 🙂
    Ale nie jest taki. To dzień refleksji.
    Nie byliśmy w tym roku na żadnym cmentarzu. Po południu zapaliłam świeczkę i postawiłam na stole. Paliła się kilka godzin. Co spojrzałam na płomień, wspominałam — najpierw tych, co odeszli względnie niedawno:

  • Ciocię Niusię
  • Wojtka i Krysię — a Hankę coraz bardziej zapominam.
  • Babcię Felosię
  • Tomkową Mamę
  • Wujka Tadka i Ciocię Stefę
  • Wujka Kazika i Ciocię Jadzię
  • Babcię Małgosię i Dziadka Kazika
  • Babcię Zosię
  • Wujka Cześka — którego nawet nie poznałam
    Myślę o śmierciach w mojej rodzinie, któr zdarzały się jakby nie po kolei: co czuła Babcia Zosia, gdy zaginął gdzieś na Wschodzie jej syn Czesiek? Nie wiedziała nic jeszcze o Ostaszkowie, ale na starej mapie pozakreślała miejsca, gdzie były lagry. Co czuła Babcia Felosia po śmierci wujka Kazika — swego młodszego dziecka? Co czuła Mama Krysi?
    Wspominam rodzinę Wróblewskich — byli dla mnie prawie rodziną.
  • Ciocia Tala
  • Pani Hania W.
  • Pan Staszek-Łysy
  • Pan Andrzej-Ibis
    Spoza rodziny wspominam jeszcze dość często:
  • Lolka – Leopold Żołdak… Byliśmy bliskimi przyjaciółmi. Potem wyjechał na Dolny Śląsk. Późno dowiedziałam się o jego śmierci – dopiero kiedy odwiedziłam Stefana i Marjolę w Lidzbarku Warmińskim. Do dziś jestem zdziwiona.
  • Grześka Więckowskiego, to była pierwsza śmierć, która mnie zaskoczyła z bliska — nie byliśmy nawet dobrymi znajomymi, ot, kolega z pracy, z którym jeszcze w piątek powiedzieliśmy sobie „cześć”, a już w poniedziałek nie przyszedł do pracy. Wszyscy jeszcze wtedy byliśmy tacy młodzi, świat stał przed nami otworem. Do niego nie dojechało pogotowie. Naprawdę często o nim myślę — to przykład śmierci, która się zdarzyć nie powinna.
  • Kubę Wencla i Jacka Zwoźniaka – to też byli tylko znajomi, choć bardzo fajni.
    Byli.
  • Był Bartek, był Pecol i Karol Kotwica.
    Starzeję się. Powyższa lista o tym świadczy. Kiedy byliśmy młodzi, wszyscy jeszcze żyli…
    To dobrze powspominać tych, których już nie ma. Już się do nich nie uśmiechnę inaczej, jak tylko w myślach. A tacy byli fajni. Pozostały po nich tylko wspomnienia — dlatego wspominam. Nie całkiem odeszli dzięki temu. Jeszcze chwilkę trwają — jeszcze czytasz ich imiona. Jeszcze wiesz, że wystarczy do mnie napisać czy zadzwonić, a opowiem Ci swoją pamięć o nich. Jeszcze pamiętam.
    Też odejdę.