Archiwa tagu: Tomek

Czarno-biało

  • Długi zadzwonił: Agnieszkę wczoraj potrącił samochód. Na śmierć. Boże, jak on się z tego podniesie?
  • Zabiliśmy sikorkę-bogatkę: złapała się na łapkę na mysz. Myśleliśmy, że pod stołek nie wleci, ale się skusiła.
  • Dzisiejszej nocy, z 20 na 21 grudnia 2007 roku, Polska przystąpiła do strefy Schengen. Zlikwidowane zostały przejścia graniczne na wewnętrznych granicach lądowych między krajami strefy, a ich przekraczanie jest możliwe w dowolnym miejscu i o dowolnej porze.
  • Zaczęły się imieniny.

    5:00 rano
    Nie mogę się skupić na pracy. Cały czas myślę o Długim. Agniecha ledwie przekroczyła trzydziestkę…
    Trochę odreagowałam, pisząc na forum Bb-mirror dłuższą polemikę. Wiem, że po próżnicy, ale przynajmniej czymś się zajęłam. Zrobiłam pranie. Nie wiem, co jeszcze. Ani spać, ani— ech.
    Co ja bym zrobiła, gdyby zabrakło mi nagle Tomka? Jezu! Nie, nie chcę. To prawda, że kiedyś potrafiłam żyć bez niego. Było, minęło.

  • Nowe okno

    Ponieważ już parę osób zastanawiało się, jak wygląda moje nowe okno, to je przedstawiam 🙂
    Może jeszcze nie pomalowaliśmy ościeżnic (bo już się nie mówi: framugi), może jeszcze będzie inaczej z zasłonami, a do półek T. dorobi reling, ale już koncepcja jest widoczna.
    Dodam, że tylko szyby zespolone kupił, a całe okno zrobił sam – lepiąc listewkę do listewki. On je wręcz rzeźbił!

    Fedruję

    Odkładałam, odkładałam… Myślałam, że się wymigam z tej ostatniej, najgorszej części zlecenia (nawet kosztem paru złotych), ale się nie udało. Muszę to zrobić. Może dostanę za to jakąś dodatkową kasę… I tak robię to niechętnie. Trudno. Za to zleceniodawcy są szalenie sympatyczni. Żeby ktoś mi się napraszał z zaliczką „bo tak głupio dosyłać robotę bez pieniędzy” – dawno mi się nie zdarzyło.
    Właściwie na nic innego nie mam czasu.
    Tomek znowu ma jakieś swoje okresy, trudne dla mnie do zniesienia.
    Dziczeję powoli.
    Jutro Eluta przyjeżdża – przynajmniej pogadam z kimś normalnym. Może leśnicy zjadą na niedzielę…

    Męty

    Oczka czerwone, jak u królika. Od pewnego czasu nie ruszam się bez kropli Visine. Ślepnę? Pewnie znowu te krętki mi się panoszą.
    Przerwałam propolis i czosnek, znaczy się, te nalewki. Widzę, że niesłusznie. Dzisiaj wznowiłam swoją kurację antykrętkową.
    Temperatura niby się trochę poprawiła – już nie średnio 35,8°C, jak średnio miałam jesienią, ale 36,2-36,3°C. Albo mam stan podgorączkowy – skoro 35,8° stało się moją temperaturą normalną. No nie. Zgłupieć można.
    Oczy mnie szczypią. Na pewien czas pomagają okłady z herbaty, ze świetlika, krople Visine. Pogarsza się po kąpieli i w jasnym świetle.
    Najgorsze są te ataki migotek – pisali o tym na forum Borelioza: męty w szklistce (nowe słowo).
    Mętne męty.


    Rano mierzyłam temperaturę i właśnie ok. 10:00 było 36,25oC. O 20:00 jest znowu 35,54°C. Czuję się jak kapeć. Znowu śpimy w dwóch domach – jestem sama i mi źle. Idę spać.


    [Nazajutrz rano:]
    No i padłam. Nazywam to „śpik”. Tomek dzwonił mnóstwo razy na oba telefony – nic nie słyszałam. Zasnęłam o 20:30, obudziłam się o 5 rano. Zasypiałam z bólem oczu, z bólem głowy – obudziłam się bez bólu głowy i z lekkim bólem oczu. Najgłupsze jest to, że kiedy w tak kiepskiej formie zasypiam, jest to kompletny odjazd – można mnie wynieść z łóżkiem, nie słyszę i nie czuję nic. Najczęściej mam wtedy jakieś kretyńskie sny. Dzisiaj też śniły mi się jakieś głupoty.
    Nie lubię tak spać.


    Rozpaliłam w piecu, pooglądałam ogień przez szybkę. Zrobiło się cieplutko. Za parę godzin wróci Tomek i będzie dobrze.
    Jeszcze tylko wizyta u okulisty – brr.