No i po robocie. Fajrant.
Przynajmniej po tym etapie – bo wyraźnie zanosi się na więcej. Skoro tak, będę tym razem pertraktować kasę. W porządalu.
W domu super – odkąd poszłam na zaparte. Całe szczęście, bo grozić łatwo, ale realizować groźbę – wcale mi się nie uśmiechało. Ale pomogło. Sama jestem zdziwiona.
I dostałam ganek, ha! Jak trochę zarobię, może uda się jeszcze przerobić go na werandę… Ciągle brakuje mi światła wewnątrz. Teraz otwieram wrota na ościerz – i jest jasno. Prawie jak na Marymoncie. A gdy zamykam – ciemnica prawie jak na Noakowskiego.
Na razie mam ganek. Asa dostała nową budę (w starej wyraźnie się nie mieściła). Jeszcze szewrolecik dostanie wiatę – już się robi, – i wtedy będzie pora na dalsze modernizacje okienno-drzwiowe. Każda deska wygładzona, wypieszczona… Czy ja tego nie robię za dokładnie?
Ten facet jest bardzo zdolny. Złote ręce. Choleryk, który tworzy cuda. Cóś za cóś. Emocjonalnie niedorozwinięty – jak większość moich mężczyzn (to świadczy o mnie też nie najlepiej). Ale za to indywidualista z osiągnięciami.
Parno
Dodaj komentarz