Zakwitła nasza 'Alexandrina’, magnolia, o której pisałam przed 2 tygodniami – Czekając na tepale. Oto jej najpierwszy w życiu kwiat 😀
Jest ogromny w porównaniu z cienkim patykiem pnia (to z boku to ów pień).
Wczoraj rano jeszcze był pąkiem, a w słońcu południa zaczął się otwierać. Do wieczora jeszcze dwa pąki się otworzyły. Dzisiaj rano drzewko wygląda tak uroczyście, jak młoda panna idąca do komunii.
Zbiegło się na te dziwy ze stu płanetników
Otoczyli ją kołem, nie szczędząc okrzyków…
Nie tyle może stu co kilkoro, nie płanetników a sąsiadów, ale zawsze…
Nie muszę już jechać na Plac Trzech Krzyży i w Aleje Ujazdowskie, by sprawdzić, czy zakwitły magnolie, czy wiosna stała się w końcu naprawdę i nieodwołalnie. Nie, nie muszę. Ten półtorametrowy patyk za oknem zakwitł równie pięknie – więc już wiem.
Na fotografii z prawej widoczna jest cała roślina – jeszcze przed miesiącem był to półtorametrowy kijek wetknięty w ziemię. Fascynująca jest dysproporcja pomiędzy nim a wielkością kwiatów.
Naliczyliśmy 9 pąków. Na zdjęciu cztery już się otworzyły, pozostałe powoli pękają…