Będzie o gronostaju, ptakach, kleszczach i krętkach boreliozy.
Wic polega na tym, że przyroda głupieje. Zapewne po kilkunastu pokoleniach każdy gatunek znajdzie sobie jakąś metodę przetrwania, ale na razie…
W lutym br. w pobliskim lesie na zielonym poszyciu mąż widział białego gronostaja. Wyglądał idiotycznie (gronostaj, przecież nie mąż!) — widać go było na kilometr. A przecież biała zimowa szata miała go chronić. Na lato zbrązowieje. Jeżeli dożyje lata — bo jest łatwą ofiarą w bezśnieżne zimy.
Ptaki owadożerne z kolei zawsze umiały skorelować lęgi z mnogością larw wybranych przez siebie gatunków. Ale przez ciepłe zimy robactwo budzi się sporo wcześniej — ptaki mogą nie zdążyć.
Ponadto ptaki odlatujące do „ciepłych krajów” odlatują coraz bliżej. Niektórym w ogóle się nie chce. Te lecące z północy skracają drogę. Po co lecieć nad Śródziemne, skoro i na Mazowszu da się przetrwać. Wszystko się plącze. Jedne gatunki znikają — zmniejsza się np. liczebność wróbli. Inne szerzą się wszędzie — jak gołębie sierpówki czy mewy, które w ciągu ostatnich 20-30 lat rozpanoszyły się po całej prawie Europie. Sierpówki jeszcze około 1930 roku występowały tylko na Bałkanach. Czytaj dalej
Archiwa tagu: bb
Się leczę
Wygląda na to, że podjęłam leczenie!
Kurczę, żeby tylko kasy nam starczyło.
Zostałam zaproszona (jak powiedziałam, że nie mam kasy, to zostałam gościem honorowym!) na zjazd Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę, na którym znienacka pojawił się – czy może lepiej – objawił się lekarz z Warszawy. I dał mi pierwszą receptę. Jestem z nim w kontakcie mailowym. Za 2 tygodnie okaże się, jak znoszę antybiotyki w takich ilościach. Jeśli OK, to dołoży mi trzeci. On chce mnie leczyć!
Już dziś wiem na pewno, że nie mam co liczyć na mój dzielny organizm. Krętki radzą sobie z moim układem immunologicznym i bez leczenia będzie coraz gorzej.
Leczenie powinno wyhamować rozwój choroby i może cofnąć część objawów.
Może się tym razem uda. Bardzo się boję.
Taki lotek mógłby wspomóc potrzebującą, cholera. W sobotę oczywiście gramy – jak w każdą kumulację.
Terapie moje
W końcu pisanie o dolegliwościach w moim wieku nie jest niczym szczególnym…
Skończyłam kolejne tłumaczenie art. o boreliozie, który podesłał mi Artur. Taka lektura nie poprawia samopoczucia, oj, nie.
Bóle sprzed tygodnia minęły – 5 zastrzyków przez 5 dni, więc siniaki na tyłku i… właściwie nie wiem, czy – jak to z krętkami – samo minęło i teraz dolega co innego, czy tez pomogły owe zastrzyki.
A teraz? Oczywiście, że dolega: mało co nie zemdlałam. Znienacka poczułam się idiotycznie, w głowie się zakręciło. Zmierzyłam ciśnienie: niższe niż zwykle, ale to ustrojstwo mierzy też puls, a ten wyniósł 113! Jakbym biegła.
Jutro kończą mi się antybiotyki. Nie poszłam wczoraj po następne. Starczyło na 10 dni. Może to herx? Nie wiem i nie znam nikogo, kto mógłby to stwierdzić. Na razie przerwę abx. Może znajdę w końcu jakiegoś lekarza, który się podejmie. Jeśli nie, to przechlapane.
Okulary
Mam! Mam i dobrze widzę. I o to chodziło.
Mając już świry i fobie związane z wszechogarniającymi mnie krętkami zapewne mogę pomijać inne przyczyny rozmaitych dolegliwości. Teraz po kilku godzinach z nowymi okularami na nosie zaczyna mi się wydawać, że głowa jakoś mniej boli i oczęta mniej łzawią… Że może to wcale nie borelka, tylko dziadowskie okulary za dwie dychy – o dowolnie dobranym rozstawie źrenic – przyczyniały się do tych dolegliwości.
Wielce to prawdopodobne.
Oczęta moje fiołkowe
Dzisiejsza wizyta u okulisty – stanowczo nieudana. Pani doktor nieudana. W życiu do niej już nie pójdę. Nie chce mi się opowiadać o niej – żenująca i tyle. Kompetencje akurat na miarę specjalisty w powiecie.
Jedno, co dobre – to pobliski optyk. Pani optyczka i jej kolega nie upierali się przy realizacji szalonej recepty na +2,75 dioptrii, zmierzyli moje oczęta po swojemu i wyszło im – jak mówiłam, czyli +1,5 dioptrii. Poza tym wprawią szkła do mojej oprawki, więc nie zawyżają kosztów.