Fedruję, fedruję…

Jeszcze tydzień temu budziłam się w Zakopanem…
Nic to, trza fedrować. Podjęłam się zlecenia od Marka, więc weekend upłynął mi na zwiedzaniu terminologii bankowo-obligacyjnej. Szkoda, że poza przedwojennymi obligacjami Babci Zosi nie miałam nigdy własnych. Znowu jakiś nowy zachodni bank przymierza się do polskiego rynku kapitałowego. A u nas kapitału kak nie było, tak niet.
Z poprzedniej listy

  • na ptasim blogu umieściłam opis i zdjęcie dzięcioła zielonego.
  • Zostało mi jeszcze:

  • e-sklep dla S. dokończyć
  • linkownia do strony gazetka.eu.
  • zrobić projekt ogrodowego bloga (domena w końcu jest, coś było przytkane na serwerze)
    No i fajnie. Słońce świeci, świat jest piękny.
    Około południa dokończyłam fotoreportaż z Rusinowej i rozesłałam wici po ludziach. Przy okazji wzięłam e-maile od Autostopowicza i Krysi-Pecolki.
  • Dodaj komentarz

    Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.