PIT = Personal Income Tax, czyli podatek od dochodów osobistych.
Dzisiaj po raz pierwszy złożyliśmy wspólne oświadczenie podatkowe – małżeńskie: PIT 37. Znowu będą nam zwracać kasę. Jak to jest, że odkąd wprowadzono te oświadczenia – a więc od 1992 roku, – co roku dostaję zwrot części ściągniętej zaliczki na podatek? Nie mogliby ściągać mniej na tę zaliczkę? Chyba ten Urząd mnie wykorzystuje.
W tym roku 708 zł dostanę jako odliczenie ulgi internetowej – to na druczku PIT/O (max wynosi 760 zł, ale tyle nie wydaliśmy).
Ściągnęłam z Netu program Pity2007, który właściwie wszystko za mnie wyliczył. Jest super! Ingerowałam jedynie w przeznaczenie 1% podatku: program uparcie podpowiadał mi krakowskie Dzieło Pomocy św. Ojca Pio jako Organizację Pożytku Publicznego. Wolałam jednak Stowarzyszenie Chorych na Boreliozę, z którym czuję się bardziej związana niż z Ojcem Pio.
Ale samo wypełnienie to połowa sukcesu. Program pozwolił:
1° nie biegać do US po druki,
2° nie troszczyć się o kaligrafię i arytmetykę.
Nie pozwolił jednak pominąć osobistego przekazania wydruku panience z okienka – czy to na poczcie, czy w US. Wkrótce do tego też dojdziemy. I hope so.
No, chyba że znowu zwyciężą Bliźniacy (w moim kraju jest wciąż zbyt mało inteligencji). Przed chwilą na stronie TVN24 przeczytałam najnowsze opinie Jarosława K. o mediach. Oto kilka cytatów:

Poszedł Jarek na jarmarek… a poszedł ty!