Nie chodzi mi tu o amerykańskie wishfull thinking, ale o werbalizację życzeń. Mówisz i masz – droga ku celowi i sam cel stanowią nierozerwalną jedność. Dlaczego?
Nie wiem.
Wiem jednak, że tak jest. Życzenia spełniają się precyzyjnie. Im dokładniej je określisz, tym dokładniej się spełniają.
Przykłady? Proszę bardzo:
W 1992 roku na targach książki kupiliśmy sobie z kolegą identyczne książeczki pt. Album przyjaciół. Książeczki te najwyraźniej przeznaczone są dla dzieci w wieku szkolnym: zawierają kartki do wpisywania, miejsce na fotografię i pytania jak z ankiety – o wzrost, wagę, ulubione przedmioty, ale też o marzenia.
Przykład nr 1
W ankiecie Albumu Przyjaciół, którą w 1992 roku wypełniłam dla przyjaciela, był punkt „Największe marzenie mojego życia”. Napisałam Jasiowi – „ogród pełen słońca i zieleni”.
W 1992 roku było to dla mnie marzenie nierealne: od roku mieszkałam wtedy w nowym bloku, we własnym M-2. Cieszyłam się z balkonu, na którym mogłam uprawiać nasturcje… A jednak. W 2001 roku zamieszkałam w pięknym ogrodzie pod miastem i mieszkam tu do dziś.
Przykład nr 2
Na to samo pytanie mojego Albumu przyjaciół w 1992 roku inny kolega, Wojtek, napisał krótko – „syn”. Jego syn urodził się w 2001 roku…
Przykład nr 3
Monika napisała wtedy równie krótko – „dom”. Od lat mieszka już w domu na obrzeżu Puszczy Kampinoskiej…
Przykład nr 4
Tomek napisał w tym miejscu – Halusia. Znał mnie wówczas 2 miesiące. Jesteśmy razem już piętnasty rok.
Oczywiście, nie wszystkie życzenia z mojego albumu się spełniły. Ale nikt nie wymienił tam żadnej bariery czasowej. Może więc Januszowi spełni się „Miliard w środę, miliard w sobotę” (nie podał, czego miliard!), może Tomaszek zostanie jeszcze kapitanem wahadłowca
Na dzisiaj mam życzenie sporo prostsze od tamtego sprzed lat: chcę poprawić własną koncentrację, która tak mi się rozjechała, że przeczytanie więcej niż kilku stron wymaga ode mnie ogromnego wysiłku. Każde przeczytane zdanie wywołuje lawinę dość chaotycznego ciągu myślowego, z którego trudno mi się wyrwać, by przejść do zdania następnego. Z pisaniem idzie mi nieco łatwiej – pisze się wolniej, ponadto można wszelkie dystrakcje notować, starać się okiełznać w wątek, podzielić na akapity…
Łatwiej jest mówić niż słuchać. Łatwiej pisać niż czytać. Nadawanie jest łatwiejsze od odbioru. Odbiór wymaga zajęcia się cudzą werbalizacją cudzych odczuć. Wyjścia z siebie. Coraz to jest trudniejsze.
O wiele łatwiejsze jest zajęcie się sobą, absorbowanie sobą otoczenia.
Oko cyklonu, wokół którego – – –
W moim ogrodzie jest teraz noc i pada deszcz.