Oto przepis z czasów, gdy pościelowa bielizna była biała. Pranie jej stanowiło cały ceremoniał: najpierw była moczona w chlorku, później prana w płatkach mydlanych na tarze, potem krochmalona na sztywno i wieszana na słońcu, które jeszcze bardziej ją wybielało. Na koniec zanoszona była do magla lub prasowana starannie żelazkiem bezprzewodowym (z duszą!).
[Ze starego kalendarza]
Krochmal zamyka pory tkaniny, przez co staje się ona nieprzepuszczalna dla powietrza, nie wchłania potu i drażni skórę. Jeśli już koniecznie pragniemy bieliznę krochmalić, pamiętajmy, że im dłużej krochmal jest gotowany, tym łagodniej i trwalej usztywnia tkaninę. Krótko gotowany krochmal szybko się wykrusza. Dla zwiększonego połysku dobrze jest dodać przy prasowaniu do wody z krochmalem trochę boraksu.
Dzisiaj krochmal kupuje się w sklepie i służy już tylko do usztywniania koronkowych aniołków czy innych szydełkowych ozdóbek…
Kucharz Wielkopolski]
Sposób rozpoznawania fałszywego krochmalu
Należy krochmal rozetrzeć i dodać do niego octu; jeżeli się burzy, to znak, że jest kredą lub gipsem zafałszowany.
To jeszcze nie wszystko. W Kucharzu Warszawskim (w okresie międzywojennym ukazały się 23 wydania tej świetnej książki!) znajduję konkretne przepisy na krochmal pszenny, krochmal z kartofli, a nawet na krochmal z kasztanów.
Dla mnie wykrochmalona pościel ma w sobie wspomnienie dzieciństwa.
W końcu tygodnia gotowanie wody w kotle na kuchni kaflowej w kamienicy na warszawskim Powiślu. Potem założyli gaz i centralne, ale dobrze pamiętam piece i tę ogromną kuchnię. Rodzice targali kocioł do łazienki, gdzie odbywała się kąpiel obu córek.
Z książki Godzina pąsowej róży wydłubałam sobie zdanie: „panienko, nie wypada mówić, że po siostrzyczce brudna woda”… Po kąpieli: siusiu, paciorek i spać. W łóżku czekała czysta, pachnąca i sztywna od krochmalu pościel.