William Wharton dzisiaj pisałby bloga pt. Ptasiek, a Stachura napisałby Całą jaskrawość na onecie…
Archiwum autora: Haloosia
Leokadio, coś się chyba zmieniło, włącz no prędko radio:
Za moich czasów kopanie rowów miewało wydźwięk patriotyczny (kojarzyło się z kopaniem okopów, I wojną) lub deprecjonujący: chcą żyć jak przedsiębiorcy, a mają kwalifikacje wyłącznie do kopania rowów, a i to pod nadzorem.
Dzisiaj wśród ofert związanych z wykonywanym zawodem znajduję ogłoszenie:
Nowinki
Po filmikach Youtube wymyślono teraz twitter – kompilację komunikatora z blogiem i SMSem w formie mini. Ciekawe.
A ja w lesie.
Dzisiaj ma nas odwiedzić młody człowiek, który usiłuje pokryć okolicę radiową siecią internetową. Będzie sprawdzał, jak rosną drzewa. Wiem, i tak okaże się, że najbliższy maszt przez sosny i brzozy nie zobaczy naszego dachu 🙁
Ale muszę próbować.
Imieniny Wszystkich Świętych
Tatuś żartował, że powinien to być najszczęśliwszy dzień w roku – bowiem wszyscy mają tego dnia imieniny 🙂
Ale nie jest taki. To dzień refleksji.
Nie byliśmy w tym roku na żadnym cmentarzu. Po południu zapaliłam świeczkę i postawiłam na stole. Paliła się kilka godzin. Co spojrzałam na płomień, wspominałam — najpierw tych, co odeszli względnie niedawno:
Myślę o śmierciach w mojej rodzinie, któr zdarzały się jakby nie po kolei: co czuła Babcia Zosia, gdy zaginął gdzieś na Wschodzie jej syn Czesiek? Nie wiedziała nic jeszcze o Ostaszkowie, ale na starej mapie pozakreślała miejsca, gdzie były lagry. Co czuła Babcia Felosia po śmierci wujka Kazika — swego młodszego dziecka? Co czuła Mama Krysi?
Wspominam rodzinę Wróblewskich — byli dla mnie prawie rodziną.
Spoza rodziny wspominam jeszcze dość często:
Byli.
Starzeję się. Powyższa lista o tym świadczy. Kiedy byliśmy młodzi, wszyscy jeszcze żyli…
To dobrze powspominać tych, których już nie ma. Już się do nich nie uśmiechnę inaczej, jak tylko w myślach. A tacy byli fajni. Pozostały po nich tylko wspomnienia — dlatego wspominam. Nie całkiem odeszli dzięki temu. Jeszcze chwilkę trwają — jeszcze czytasz ich imiona. Jeszcze wiesz, że wystarczy do mnie napisać czy zadzwonić, a opowiem Ci swoją pamięć o nich. Jeszcze pamiętam.
Też odejdę.
Z motyką na Tepsę
31-X złożyliśmy oboje pisma (dwa osobne, choć z identycznym wyliczeniem) do TP S.A. wzywające do zapłaty odszkodowania, które obliczyłam na kwotę po 6.505 zł dla każdego z nas – łącznie z odsetkami ustawowymi. Wyszczególniłam, wyliczyłam, uzasadniłam – teraz Tepsa ma 2 tygodnie (14 dni roboczych) na odpowiedź. Jeżeli policzę tydzień roboczy 5-dniowy, to 14 dni mija 21-XI. Zobaczymy.
Gdyby uznali choć połowę tej kwoty, to moglibyśmy pooddawać długi, a nawet byłoby mnie stać na badania…
Ciekawe. Od lat nie słyszałam, żeby ktoś wygrał z tą firmą. Najpierw spotkałam się z teściową Sępa – pani prawnik obejrzała umowę, regulamin dołączony i stwierdziła, że kasa się należy. Radziła, co prawda, żeby najpierw proponować jakąś ugodę. Nie bardzo wydaje mi się prawdopodobna jakaś ugoda.
Jedyny wariant, jaki przychodził mi do głowy, to zainstalowanie telefonu i odejmowanie rachunków od kwoty zadłużenia. W ten sposób miałabym ie tylko telefon z Internetem, ale też 4-5 lat bez rachunków. To nawet miałoby sens, ale wydaje się mało prawdopodobne.
Poczekamy, zobaczymy najpierw, co odpiszą.