Archiwum kategorii: Literatura

Książki, książki, książki

Tradycyjne przysłowie…?

Nie mogę zapobiec, by ptaki zmartwień i lęków fruwały mi nad głową. Ale ode mnie zależy, czy pozwolę im uwić gniazdo w mych włosach. — Tradycyjne powiedzenie… No właśnie, ale czyją jest ono tradycją?
[tłumaczenie własne ze strony Shambhala Yoga & Dance]

Ciekawa ta sentencja ma w internecie wielu ojców i wiele wersji…

  1. That the birds of worry and fear fly round my head, I cannot prevent. That I allow them to make nests in my hair is my choice. — Traditional Jewish saying — Czyli primo: powiedzenie żydowskie. —
    [Shambhala Yoga & Dance]
  2. Chinese proverb: That the birds of worry and care fly about your head? This you cannot change. But that they build nests in your hair? This you can prevent! — Secundo: przysłowie chińskie. —
    [Mary Pierce, Author, Speaker, Humorist]
  3. I can?t stop the birds of sorrow from circling my head, but I can keep them from building a nest in my hair. Chinese Proverb — Tertio: też przysłowie chińskie, choć o zmienionej nieco treści.
    — [Punk Rock Mommy]
  4. As the old Puritan said, While I cannot prevent the birds from flying over my head, I can prevent them from making a nest in my hair. Quarto — tak powiedział stary purytanin 🙂 — [Zac Poonen (India) in: Overcoming Evil Thoughts]
  5. I can’t keep the sparrows from flying around my head, but I can keep them from making a nest in my hair. — Quinto: tak powiedział Martin Luther. I jeszcze przekręcił: zamiast tworzących piękną przenośnię ptaków zła mówi tu o niewinnych wróblach… — [Martin Luther]
  6. I think it was Luther who said something like I can’t keep the birds from flying over my head, but I can keep them from making a nest in my hair. — Sexto: Martin Luther raz jeszcze (ale tu się poprawił). — [Chris Russo’s weblog]

Karnawał w 1902 roku

Zygmunt Gloger, Encyklopedja staropolska, tom 3., r. 1902
[pisownia oryginału]

Karnawał, od carn-aval, mięsożerswo, u nas pospolicie zapustem zwany. Ściśle biorąc, tylko 3 dni ostatnie przed popielcem stanowią zapust, obszerniej — cały czas od Nowego roku lub Trzech Króli aż do popielca tak się nazywa. W wiekach średnich sposobiono się do wielkiego postu wstrzemięźliwością od mięsa (stąd ruska maślanica). Stąd zapusty w ówczesnym stylu kościelnym carnis-privium – mięsopust, porzucenie mięsa się zwały.

Karnawał winien swój początek świętom pogańskim, lupercalia i bacchanalia zwanym. Odgłosem i zabytkiem owych czasów są karnawałowe biesiady, tańce i maszkary. Swawole karnawałowe dawały okazje kaznodziejom staropolskim do nazywania ich nie zapustami, ale ,,rozpustami”.

Patrząc na te płoche zabawy, jeden z ambasadorów Solimana II, powróciwszy do Stambułu, rozpowiadał, że w pewnej porze roku chrześcijanie dostają warjacyi i że dopiero jakiś proch sypany im potem w kościołach na głowy leczy takową. Kościół, chcąc zapobiedz, aby zabawy nie przechodziły w grzeszną rozpustę, ustanowił na czas karnawałowy nabożeństwo czterdziestogodzinnem zwane. Nabożeństwo to w Polsce zaprowadził arcybiskup gnieźnieński Stanisław Karnkowski.

Biznes – literatura tematu

Myśleć jak milionerzyOto kilka tytułów, które wydają się przede wszystkim pożyteczne dla rozpoczynających samodzielną działalność rynkową oraz dla tych, którzy swoją obecną działalność chcieliby udoskonalić – co w dobie kryzysu jest szczególnie ważne.

  1. Bill Gates – Biznes szybki j@k myśl, 1999
  2. Kamil Cebulski – Myśleć jak milionerzy, 2006
  3. Kamerschen, McKenzie, Nardinelli – Ekonomia, 1991
  4. Zenon Komar – Jak się robi pieniądze?, 1989
  5. P. Tiffany, S. Peterson – Biznes Plan dla Opornych, 1999
  6. Felicity Taylor – How to invest successfully, 1986
  7. Donald Trump, Robert Kiyosaki – Dlaczego chcemy, żebyś był bogaty, 2006

Bluszcz – continuum

Hedera helix, roślina wspominana już w Biblii… Bo w mym domu rośnie pnącze – to Marek Grechuta. Kobieta-bluszcz oplatająca mężczyznę… Bluszcz pokrywający łódzkie cmentarze (fot. poniżej).
Łódź, cmentarzeW końcu Bluszcz – czasopismo dla kobiet. Słupsk, poniemiecka kamienica, wrzesień 1967. Siedzę przy piecu i oglądam roczniki Bluszczu, które Babcia Zosia podczas przeprowadzki z Częstochowy w 1947 przytargała do Słupska… Magia tych gazet.
Zniknęły po przeprowadzce Cioci Niusi. Nieważne, czy je wyrzuciła (co bardziej prawdopodobne), czy komuś oddała.
Kilka numerów kupiłam sobie w antykwariacie Kosmos – Logos w Alejach Ujazdowskich – przez sentyment.
A teraz znowu ten tytuł pojawił się wśród pism kobiecych. Moja Babcia go czytywała i ja go teraz czytam. Wydawany jako tygodnik od 1865 do 1939 z przerwą na I wojnę światową. Przerwa po II wojnie trwała jeszcze przez okres PRLu. Ciepło myślę o nowym Bluszczu. Jest miesięcznikiem o pięknej szacie graficznej – nowoczesnej, ale nawiązującej kolorystyką do secesji. Pierwszego numeru nie udało mi się kupić, ale w drugim – ha! mnóstwo znanych mi i lubianych nazwisk autorek i autorów. A jeszcze jako insert – słuchowisko wg Lesia Joanny Chmielewskiej, świetny temat w świetnej obsadzie.
Tak, Babuniu, też czytam Bluszcz.
Bluszcz