John Ruskin
Bogactwo jest to posiadanie prawdziwych walorów poprzez ludzi dzielnych i wartościowych.
John Ruskin
Bogactwo jest to posiadanie prawdziwych walorów poprzez ludzi dzielnych i wartościowych.
To co nie jest prawem zakazane, jest dozwolone. Niekiedy jednak jest to tylko prawo moralne – paragrafy często nie nadążają za życiem. Ostatnio głośno było o tym przy okazji tzw. dopalaczy – bo to nie narkotyki, ale narkotyzują…
Granica pomiędzy brakiem cenzury a łamaniem prawa bywa płynna. Wolność za oceanem doprowadziła do tego, że największa e-księgarnia świata udostępnia podręcznik pedofila! Amazon.com zajęło się standardową promocją sprzedawanej książki. Książka wprowadzona została do handlu 28 października. Ranking sprzedaży Amazon.com już tydzień temu wykazał, że z początkowej pozycji nr 158.221 skoczyła na 146 miejsce bestsellerów.
Piszę tu o ,,dziele” Phillipa R. Greaves’a The Pedophile’s Guide to Love and Pleasure: A Child Lover’s Code of Conduct. Autor ma 47 lat, mieszka w stanie Kolorado (USA) i cierpi na depresję.
Czy to znaczy, że wolno mu wszystko?!?! Nawet wolno mu tłumaczyć młodym, jak osiągać przyjemność ze stosunków pedofilskich?!?!
Nie podoba mi się system nakazów i zakazów, który określa zbyt dokładnie, co mi wolno, a czego nie. Istnieje jednak układ jednostki ze społeczeństwem, w którym żyje. Niezbędne jest ogólne zarysowanie norm społecznych, bez których wszelkie anomalie będą prowadzić do złego.
Nie umiem wyznaczyć granic normalności, ale jedną wyczuwam dość wyraźnie: po pierwsze – nie szkodzić.
http://www.care2.com/causes/civil-rights/blog/amazon-promotes-then-pulls-the-pedophiles-guide-to-love-and-pleasure/
Przeczytałam przed chwilą ciekawy wpis na blogu bliżej mi nieznanego Hellmuta: Wulgarność w Internecie… i po co to komu?. Facet włożył sporo pracy i zaprezentował dość wyczerpująco teoretyczno-praktyczne podejście do tematu. Polecam sam tekst oraz kilka kometarzy pod nim. Szczególnie fajna jest lista najczęstszych „usprawiedliwień” stosowania języka wulgarnego. Poniżej podejdę do tematu bardziej subiektywnie.
Maszyny są niewinne. Żadnego wypadku nie da się zwalić na maszynę. Ani na samochód, ani na samolot, ani na komputer, ani na strzelbę, która sama strzela raz do roku.
Wypadek zawsze jest winą człowieka. Zawinił — gdy skutki są straszne. Tylko się pomylił, zaniedbał, nie dopatrzył — gdy skutki są niewielkie.
Który człowiek? Którzy ludzie?
Spektrum podejrzanych może być ogromne. Piszę ogólnie, w liczbie pojedynczej, ale może to być i na ogół jest ZESPÓŁ — projektantów, wykonawców, operatorów itp. Każdy jednak zespół ma swego szefa, który formalnie odpowiada za wyniki całej ekipy.
Nie mówicie mi, że komputer się pomylił. Myli się blondynka przy klawiaturze (99% błędów komputera powstaje pomiędzy krzesłem a klawiaturą). Myli się programista, który nie przewidział, że ona naciśnie te klawisze. Myli się sprzętowiec, który za dużo sprzętu podłącza do zbyt małego wentylatora i przegrzewa komputer. Myli się sprzątaczka, która na mokro ściera kurz z kabli, wtyczek, obudowy i klawiatury. Komputer jest niewinny.
Nie mówcie, że w wypadku pomylił się samolot czy samochód. Sam źle skręcił? Sam nie wyhamował?
To niby takie oczywiste, ale wrzuć ten tytuł w Google — znajdziesz ponad 500.000 stron rozważających to zagadnienie!