Archiwa tagu: bb

Męty

Oczka czerwone, jak u królika. Od pewnego czasu nie ruszam się bez kropli Visine. Ślepnę? Pewnie znowu te krętki mi się panoszą.
Przerwałam propolis i czosnek, znaczy się, te nalewki. Widzę, że niesłusznie. Dzisiaj wznowiłam swoją kurację antykrętkową.
Temperatura niby się trochę poprawiła – już nie średnio 35,8°C, jak średnio miałam jesienią, ale 36,2-36,3°C. Albo mam stan podgorączkowy – skoro 35,8° stało się moją temperaturą normalną. No nie. Zgłupieć można.
Oczy mnie szczypią. Na pewien czas pomagają okłady z herbaty, ze świetlika, krople Visine. Pogarsza się po kąpieli i w jasnym świetle.
Najgorsze są te ataki migotek – pisali o tym na forum Borelioza: męty w szklistce (nowe słowo).
Mętne męty.


Rano mierzyłam temperaturę i właśnie ok. 10:00 było 36,25oC. O 20:00 jest znowu 35,54°C. Czuję się jak kapeć. Znowu śpimy w dwóch domach – jestem sama i mi źle. Idę spać.


[Nazajutrz rano:]
No i padłam. Nazywam to „śpik”. Tomek dzwonił mnóstwo razy na oba telefony – nic nie słyszałam. Zasnęłam o 20:30, obudziłam się o 5 rano. Zasypiałam z bólem oczu, z bólem głowy – obudziłam się bez bólu głowy i z lekkim bólem oczu. Najgłupsze jest to, że kiedy w tak kiepskiej formie zasypiam, jest to kompletny odjazd – można mnie wynieść z łóżkiem, nie słyszę i nie czuję nic. Najczęściej mam wtedy jakieś kretyńskie sny. Dzisiaj też śniły mi się jakieś głupoty.
Nie lubię tak spać.


Rozpaliłam w piecu, pooglądałam ogień przez szybkę. Zrobiło się cieplutko. Za parę godzin wróci Tomek i będzie dobrze.
Jeszcze tylko wizyta u okulisty – brr.

Po wizycie

Jeszcze trochę, a polubię konowałów. Ostatnia wizyta u pani dr była wręcz miła. Skoro przeszłam na leczenie objawowe, już mnie nie zaskoczą. Swoje wiem, wiem, po co idę do lekarza i czego od niego oczekuję. To znacznie ułatwia konwersację podczas wizyty. Żebym nie zapomniała czegoś, najpierw notuję sobie wszystko na kartce, a potem ją odczytuję. No i notuję pomysły i zalecenia lekarza. Pomaga.
+36,25°C

Maceraty

Wczoraj byliśmy u Leśników. Rozliczyliśmy się w końcu za miód. Daliśmy powidła z ich śliwek i dwa słoje tomkowych grzybów w occie.
Pogadaliśmy o borelce – chorobie leśników. Niełatwe to tematy, ale oni akurat wiedzą sporo więcej o boreliozie, aniżeli nie-leśnicy. Dałam im zebrane w necie materiały. Dostaliśmy płytę z nagraniami chóru Młodej. Umówiliśmy się na weekend.

Potem znowu u Ulki i Piotra. Ulka chciała mi pożyczyć książkę niejakiej dr Clark o leczeniu wszystkiego prądem. No nie. Może innym razem 😉 Na razie studiuję ziółka.

3 nalewki mi się macerują:
czosnkowa (Jacek-leśnik mówił, żę ją zna, jakiś Kazik mu dawał kiedyś takie kropelki, wstrętne!)
propolisowa,
imbirowa – imbiru zostało mi jeszcze mnóstwo (pani w sklepie nam wcisnęła)
Codziennie mieszam je i obserwuję, jak naciągają. Jeszcze z tydzień i będę miała swoje lekarstwa.
Kupiłam też kurkumę. Takie to wszystko trochę szamańskie, ale przecież staram się kontrolować – co antybakteryjne, co na stawy, co na wątrobę…

Może ten mój doktorek doradzi mi coś ze swojej homeopatii? Już z zielarstwa doradził sok łopianu. Mówił coś o Citrosepcie – to z pestek grejpfruta (jednak dość drogie, jeszcze się zastanowię).
W każdym razie wątrobie pomogło kurowanie łopianem, hepatilem i mieszaniną miodu, oliwy i soku z cytryny. Już jej prawie nie czuję.
Niewątpliwie dużą zaletą całego zamieszania wokół boreliozy jest Tomkowa zmiana diety. Od circa 2 tygodni nie jemy smażonego mięsa (które regularnie spożywałam od początku naszej znajomości). Od razu lżej mi w brzuchu.

Szlachetne zdrowie…

* Jest choroba. Nowa, jak na chorobę. Jeszcze 20 lat temu nikt nie znał jej nazwy.
* Choroba powoli się rozwija. Nauka o niej również rozwija się powoli.
* W pierwszym stadium choroby mało kto potrafi ją zdiagnozować. Więc lekarze leczą objawy – jak umieją. A czasami pacjent w ogóle ignoruje objawy: przecież nie pójdę z krostą do lekarza. Samo przejdzie. I przechodzi, co gorsza. Potem jednak wraca i jest gorzej.
* Później jednak lekarze potrafią już diagnozować, ale już nie potrafią wyleczyć. Więc się poddają, udając, że się nic nie stało.
————–
Dzisiaj zaczęłam brać Hepatil. Wątroba jakby mniej boli. Za to pęka mi głowa w szwach. Nie wiem, czy to od borelki, czy z powodu spadającego ciśnienia zewnętrznego. Przespałam kawał dnia w kilku ratach.
Może wątroba mi się odzywa, że dawno jej nie dałam alkoholu 🙂
————–
Odebrałam przesyłkę z propolisem i od razu nastawiłam nalewkę. To kolejne szamaństwo. Skoro jednak nie mam dostępu do leczenia antybiotykami, jakoś muszę wytruć te bakterie, co się mną żywią.