Przechodzimy na czytanie obrazków. Niedługo w księgarniach nie będzie nic poza komiksami i im podobnymi historyjkami obrazkowymi. Wiedza przekazywana jest coraz częściej bez pośrednictwa słowa pisanego. Podpisy pod obrazkami się nie liczą.
Ostatnio sprzedałam na Allegro hicior dla budujących dom za miastem: Od piwnicy aż po dach, czyli ilustrowany poradnik projektowania i budowy szkieletowego domu drewnianego. Ilustrowany – to mało powiedziane! Tam właściwie są TYLKO ilustracje i podpisy pod nimi. To książka tłumaczona – Amerykańcy od dawna wiedzą, że tak jest łatwiej.
Moje pokolenie wychowywane było głównie na słowie pisanym (och, te lektury obowiązkowe!), nawet podręczniki z rzadka bywały ilustrowane, a czarno-białe ilustracje niekiedy nie dawały żadnego wyobrażenia o temacie.
Rozwój technik drukarskich sprawił, że słowo w książce zaczęło się kurczyć, kurczyć, kurczyć, oddając miejsce obrazowi – coraz wyraźniejszemu, bardziej kolorowemu. Książki też chudną w oczach, właściwie opasłe tomy – poza Harrym Potterem i Biblią – już nie występują. Królują broszury, kolorowe magazyny.
Jakieś ćwierć wieku temu, około roku 1985 znana mi nieźle młoda matka narzekała, gdy w Warszawie powymieniano oznaczenia przystanków autobusowych i tramwajowych – litery A i T zastąpiono obrazkami. Bardzo krzywdowała, bowiem jej mały synek właśnie uczył się pojedynczych liter i najłatwiej było zacząć od tych dwóch, które widywali na każdym spacerze. Obrazki już znał.
Na początku lat 1990 zdarzyło się, że na czarno-białym monitorze odkrywałam dla siebie nakładkę na DOS-a czyli Windows w wersji 3.1 – zafascynował mnie pomysł. Do pożyczonego komputera dokupiłam pierwszą mysz – kapitalne! Właściciel komputera (matematyk z wykształcenia i z zawodu) ze wzruszeniem ramion traktował moje zabawy obrazkami. Dla niego polecenia należało wydawać w trybie tekstowym: kopiuj to COPY, usuń to DEL – oczywiste. Trzeba dokładnie wpisać nazwę kopiowanego pliku, bo ta durna maszyna się nie domyśli. A przeciąganie ikon po monitorze? To dobre dla dzieci.
Zajrzał kumpel po polibudzie, popatrzył, postukał się w czoło i powiedział:
– Coś ty, to się nie przyjmie – to jest za łatwe!
Przyjęło się. Dzisiaj już nawet linuksowcy omijają tryb wiersza poleceń. Znowu pismo obrazkowe zwyciężyło.
Ortografia przegrywa. Młodzież ignoruje ją globalnie. Mam odczucie, że coraz nam bliżej do zapisów z egipskich papirusów. Bo właściwie dlaczego odeszliśmy od pisma obrazkowego?
Zasłyszane:
Kto nie czyta, tego się o rozum nie pyta.