Z jednej strony — pracowita babcia myjąca przed świętami okna rozwodnionym octem i pucująca je do glansu pogniecionymi starannie gazetami, aż piszczy szkło. I koniecznie w dzień pochmurny.
Z drugiej — dziewczyna z żółtą ściereczką z mikrofibry psiuka szybę specjalnym płynem z nanocząsteczkami i efektem antypary (żeby nie osiadał brud i żeby szyby nie parowały). Tylko w jednym miejscu, bo ptaszek wczoraj pobrudził i źle się patrzy przez okno.
— Babciu, a jaki ocet? Mówią, że jabłkowy lepszy od winnego.
— Zwykły ocet spirytusowy, kochana. Najzwyklejszy.
— A jakie gazety?
— Ekspress albo Trybuna, może być Życie. Żeby tylko nie były kolorowe. I najlepiej stare, z zeszłego tygodnia. Bo dzisiejsze mają zbyt świeżą farbę.
— No właśnie. Podobno kiedyś nie było kolorowych gazet.
— No właśnie. Cóż, każda epoka ma własny porządek i ład. Ładnie pachnie ten twój płyn do szyb. Nie to co kiedyś mój ocet. Aż świdrowało w nosie.
— Ładnie to babcia ujęła — o tym ładzie i porządku. Choć co to dziś za porządek?
— To nie ja, moja droga, to Bułat.
— Nie rozumiem, jak to „buład”?
— Aaa, nieważne. Sprzątnij już te swoje antycząsteczki z mikroparą.