Odkładałam, odkładałam… Myślałam, że się wymigam z tej ostatniej, najgorszej części zlecenia (nawet kosztem paru złotych), ale się nie udało. Muszę to zrobić. Może dostanę za to jakąś dodatkową kasę… I tak robię to niechętnie. Trudno. Za to zleceniodawcy są szalenie sympatyczni. Żeby ktoś mi się napraszał z zaliczką „bo tak głupio dosyłać robotę bez pieniędzy” – dawno mi się nie zdarzyło.
Właściwie na nic innego nie mam czasu.
Tomek znowu ma jakieś swoje okresy, trudne dla mnie do zniesienia.
Dziczeję powoli.
Jutro Eluta przyjeżdża – przynajmniej pogadam z kimś normalnym. Może leśnicy zjadą na niedzielę…
Archiwum autora: Haloosia
Rozmaitości
Chyba już wyzdrowiałam. Prawie nie kaszlę.
W niedzielę byliśmy na Targach Książki – odrodzone, wyglądały jak za dawnych dobrych czasów Wujka Gierka. Tylko autorzy jakby inni. Za Gierka ten Pan pisywał w prasie, którą regularnie czytywałam, przepisywałam na maszynie w 6 egzemplarzach i rozpowszechniałam. Czuję się jak weteranka. A kolejka do Pana Adama, jak przed mięsnym – – –
Poza tym już mi główka puchnie od roboty. Ale to takie fajne zmęczenie. Odpoczywam przy ptasim blogu.
Znowu choruję
Muszę się poskarżyć, bo mi źle. Od tygodnia dokuczają mi oskrzela. Oskrzela najbardziej, ale nie tylko. W ub. tygodniu miałam stan podgorączkowy i dreszcze. Zimno. Teraz jeszcze tylko charczę. Tylko? Już od tego kaszlu boli mnie wszystko. Główka pęka w szwach. Podczas kaszlu trzymam się za żebra, bo czuję, że mnie rozsadzi. Nie umiem tego inaczej określić.
No i te leki. Muszę sobie to uporządkować, bo już się gubię:
Nie mam pomysłu na leczenie. Nie zamierzam na razie iść do lekarza – za grosz nie mam zaufania do tutejszych. Wolę sama poobserwować obolały organizm i jego reakcje na to, co mu aplikuję. Ja mam na to więcej czasu od lekarzy i dokładniej siebie znam.
Podejrzewam te pitolone krętki. Nie to, że mam obsesję. Podejrzewam, bo ten kaszel jakiś taki dziwny. Nie raz chorowałam na gardło, ale teraz jest jakoś inaczej. Tak aż do płuc. Jeszcze pomyślę.
Teraz jedziemy do sklepu.
Zajechaliśmy do Zielarki. Kupiłam od niej 5 ziół. Już zaparzyłam i wypiłam. Przydał się czajniczek od Waci. Nawet było smaczne. Może ulży nieco.
Tylko tego ostatniego nie znam.
Babka lancetowata i podbiał rosną tu przy drodze. No i dobrze.
Żmija zygzakowata
Sąsiadka zza płota przyniosła słoik po śledziach… Znalazła toto na tarasie. No to co, że mała… Teraz sąsiadka poszła szukać gniazda 🙁
Po dobie niewoli
Żmijkę wywieźliśmy w okolice stawów hodowlanych w Rudzie i wypuściliśmy na brzegu Mieni. Zakładamy, że wystarczająco daleko – że nie ma ona instynktu Lessie i nie wróci… Zdjęcie nie jest najlepsze, bo bardziej uważałam na gadzinę niż na ujęcie.
Wiem już, że urodzona jesienią żmija mogła mieć około 13 cm, a do dziś nieco urosła, co widać na zdjęciach. Słój-terarium na 1. zdjęciu ma 9-10 cm średnicy. Gadzinka miała około 20 cm. Niech sobie rośnie, ale z dala – – –
[źródła wiedzy: lektury o gadach Polski oraz forum http://forum.przyroda.org – Joanno, dzięki za odpowiedź]
Nie skorzystaliśmy z rady Pawła I., żeby przerobić ją na żmijówkę…
Ptaki moje
Rosną notowania! Na topliście mój żurnal PtakiMoje jest na 6 miejscu (lista obejmuje obecnie 52 strony o ptakach) – całkiem niekiepsko. Jest to tym bardziej sympatyczne, że o miejsce w rankingu nie starałam się bardziej niż samym prowadzeniem bloga – po prostu dopisałam stronę na końcu listy i dorobiłam do tego wpisu poniższy baner (może lepiej: szyld?), to wszystko.
Żurnal w tej formie nie daje mi możliwości sprawdzania ruchu na stronie, goście z rzadka się dopisują komentarzami, więc właściwie tylko z tego rankingu wiem, że ktoś tam zagląda. Bardzo się cieszę z takiego wyniku.