Archiwum kategorii: Dom

Kolor ścian w pokoju

W końcu mogłam wybrać. Chyba po raz pierwszy w życiu. Tak się złożyło, że uprzednio albo mieszkałam z kimś, albo nie miałam możliwości zaszaleć od początku do końca. zielona polana
Wybrałam zieleń – ale nie bladą pastel, jaką malowane były ściany w mieszkaniu rodziców. Zdecydowaną zieleń pistacjową, którą producent farby nazwał „Zielona polana” – co przy sentymencie do pewnej tatrzańskiej polany od razu wywołało uśmiech na mej twarzy.

Przypomniałam sobie, że mam książkę o kolorach. Pokój już był pomalowany, kiedy okazało się, że wybrana przeze mnie zieleń jest zdrowotnie najlepsza w przypadkach wysokiego ciśnienia, niestrawności i biegunki, chorobach wzroku, kłopotach z wagą. Nie jest natomiast wskazana przy alergiach.

No cóż? Alergii nie mam, zaś chętnie schudnę patrząc na zielone ściany 🙂 😉

Teraz przymierzam inne zdecydowane kolory – świetnie się łączą.

2014-11-18 DSCF8425a logo, ramka art 400Raz jeszcze zajrzałam do ksiąg. Mój kolor poprawi nastrój każdemu, kto odczuwa brak nowych perspektyw, zbytnią zależność od innych, poważne napięcia emocjonalne i obarczenie cudzymi problemami… Czy ja wiem? Chyba nie mam takich odczuć. Ale dzięki „zielonej polanie” nie będę również ich miała! Pięknie.

Jak ta zieleń wspomaga to, co robię? Sprzyja działalności zdrowotnej, hodowli roślin i warzyw. Słowem – powinnam otworzyć biznes ze zdrową żywnością, ha!

Jasna zieleń, którą wybrałam, i tak była najciemniejsza z całej półki farb. Z kolejnej tabeli widzę, że posłuży mi ona w odnowie dawnych pragnień, powstaniu nowych zainteresowań, sprzyjać będzie stymulacji zmian i sprowadzi nowe okazje. Och, bez przesady!

Sięgnęłam po inną księgę.
Zieleń, będąca połączeniem żółci i błękitu, oznacza sprawnie działający umysł, ale również uważnego słuchacza. Tu więc przychodzą inni ze swymi problemami. Lubię dzieci i zwierzęta. Nienawidzę zanieczyszczenia środowiska, mam pociąg do wody – jezior i morza.
Obdarzona jestem bardzo zrównoważonym usposobieniem? Oczywiście! Z drugiej jednak strony jestem wrażliwa i łatwo mnie zranić. Niestety, to też prawda.

Coraz bardziej jestem zadowolona z „zielonej polany”. Nie mogę się doczekać końca prac i zasiedlenia pokoju 🙂

Rozumiesz?

1950-z-rodzicami Wraz ze śmiercią ojca straciłam ostatnią osobę z bliskiej rodziny w miarę zdrową emocjonalnie. Mówię „w miarę”, bowiem nawet kiedy On już był stary i 1968-rodzice1wszystko mu się plątało, gorzkniało, to jego chore starcze osądy były zdrowsze od niby-zdrowych osądów o wiele młodszej ,,ukochanej” mojej matki i równie mi ,,bliskiej” siostry. 2003-04-powazki2a

Te dwie kobiety swoje ubóstwo emocjonalne od dawna już usiłują sobie zrekompensować pozornym bogactwem.
Godne są jedynie współczucia, że nie zaznały czułości i nie potrafią dawać szczerej miłości. 2013-04-17 Tworzą jednak wokoło siebie tyle niepokoju, strachów i straszków, kłamstw, oszczerstw i zwykłego zła, że jedynym na nie sposobem jest dystans.

Nie ma już nikogo. Zostałam sama.

Rosjanie nazywają taki stan – krugłaja sirata.

Jak to cudownie, że jest Hop.


Która strona jest prawa, a która lewa?

Po śmierci ojca zaczęłam częściej używać lewej ręki. Dobrze się z tym czuję. Coraz lepiej mi idzie.
Jerzy Pilch Bezpowrotnie utracona leworęczność
…Czy bezpowrotnie?


Od dziecka słyszę odpowiedzi, z których żadna nigdy nie była dla mnie przekonująca.

Małej dziewczynce mówiono, że prawa ręka to ta, w której trzymam łyżkę. Ten argument jest świetny dla praworęcznych. Dziecko leworęczne najchętniej przełożyłoby łyżkę do lewej, ale nie pozwalano – matka i babcia dbały, żeby dziecko nie było „szmaja”. To ostatnie słowo wymawiały z nieprzyjemnym grymasem na twarzy i wyraźnie nagannie:
– No coś ty, szmaja chcesz być?! Ee, nie wydziwiaj. Przełóż łyżkę i jedz porządnie!
Ta sama historia powtórzyła się z ołówkiem i kredkami. leworęczna

W czasach mojego dzieciństwa – w latach pięćdziesiątych XX wieku, – leworęczność była cechą niepożądaną. Przynajmniej niepożądana była w mniemaniu mamy i babci, od których zależało wtedy wszystko w moim otoczeniu.
Ojciec w łagodności swojej nie brał udziału w kwestiach wychowawczych.
Tak więc, kiedy tylko nikt nie patrzył, przekładałam łyżkę do lewej ręki i bezproblemowo jadłam dalej, udowadniając sobie i światu, że trzymanie łyżki nie jest żadnym wyróżnikiem prawości ani lewości ręki. Z rysowaniem i pisaniem nie poszło tak łatwo – musiałam ustąpić.

Pod koniec podstawówki albo na początku ogólniaka dostałam pierwszy zegarek – enerdowskiej marki ruhla, po tacie (dorobił się wtedy nowej pobiedy). Wówczas pojawił się nowy argument: lewa ręka to ta, na której nosisz zegarek. Potraktowałam go równie lekceważąco, jak przedszkolny argument z łyżką i założyłam zegarek na prawą rękę. Bywało to nieco niewygodne, bowiem wczesne zegarki były raz na dobę nakręcane (proszę sobie wyobrazić, że kiedyś zegarki nie miały baterii!) i śrubka do nakręcania była przygotowana wyraźnie do obsługi przez praworęcznych. No, trudno, ale w imię udowadniania słuszności swoich przekonań, mogłam się poświęcić.

Później przez lata całe jakoś radziłam sobie w świecie praworęcznych – raz lepiej, raz gorzej. Nigdy nie pojęłam o co chodzi w ludowej definicji słoma — siano. Nie nauczyłam się więc odruchowego nazywania strony prawej i lewej i kiedy nie miałam czasu na zastanowienie, strzelałam z prawdopodobieństwem 50%… Zegar do tyłu

Jako stała pasażerka samochodu swego męża wypracowałam sobie pojęcia skręcania „w twoją stronę” i „w moją stronę”. To wiele ułatwiło, a w każdym razie pozwoliło na dość jednoznaczne wyjaśnianie drogi, którą chciałam opisać bez ciągłych pomyłek.

Kiedyś trafiłam „na swego”. Wsiadając do auta kolegi, wyjaśniłam od razu na początku:
– Ja nie wiem, która jest lewa, a która prawa, więc będę mówić „twoja” i „moja” strona.
– To bardzo dobrze – ucieszył się kolega. – Ja też nie wiem, co to prawa-lewa, a twoje określenia są przynajmniej jednoznaczne!


Nie czytaj książek

Prasa bije na alarm, że upada czytelnictwo. Ponad 60 proc. Polaków nie miało w 2012 roku styczności z żadną książką. Do nieczytania nie wstydzą się już przyznawać nawet ludzie po studiach. stare książki
Jedno po drugim plajtują wydawnictwa i księgarnie.
Ciekawe i całkiem nowe książki można kupić w antykwariatach (o ile taki uda się jeszcze znaleźć) i na aukcjach Allegro po 1-3 złote, czyli praktycznie za darmo.

Czy to naprawdę jest taki dramat? Czy warto robić tyle hałasu?

Pół wieku temu było odwrotnie: czytano dużo i chętnie. Było tak jeszcze ćwierć wieku temu, jeszcze kilkanaście lat temu…
A potem zaczęło się psuć.

Czyta książkę
Co się więc ostatnio stało?

Przecież to widać. Naprawdę nie ma żadnego dramatu. Dzisiaj po prostu o wiele większą rolę w kształtowaniu naszych gustów i ogólnie w rozwoju kultury mają inne środki przekazu.

Doba ma tylko 24 godziny. Pracujący człowiek przeciętnie około 8 godzin dziennie poświęca na pracę zarobkową. Po odjęciu czasu na dojazdy, zakupy, posiłki, obowiązki rodzinne i domowe – pozostaje 1-2 godziny tzw. czasu wolnego.

Pół wieku temu zasiadłby wieczorem w fotelu pod stojącą lampą i zagłębił się w lekturze… Może włączyłby telewizor, ale na krótko – ówczesne odbiorniki nie dawały komfortu wyboru. To znaczy, wybór był: oglądać albo nie. Kiedy pojawił się program II, długo można go było oglądać tylko w dużych miastach.
Książka bez wątpienia dostarczała wtedy najbardziej rozmaitej rozrywki i wiedzy, pobudzała wyobraźnię, która łatwo przekraczała granice PRL.

okulary i książka
Ja dzisiaj nie sięgam po książkę podróżniczą, aby dowiedzieć się, jak wygląda Europa. Nie oglądam z wypiekami na twarzy pięknych albumów fotografii ze Słowackich Tatr. Dalekie kraje oglądam na kilku telewizyjnych programach podróżniczych. A kiedy wybieram się w podróż, nie kupuję przewodnika, ale drukuję wybrane strony internetowe.
Nie sięgam na półkę po encyklopedię ani po słownik, bo Google odpowiada szybciej na każde pytanie.

czyta dziwnie

Starsze pokolenie rzadziej włącza „nowe” kanały telewizyjne. Rzadziej włącza komputery. Ale również nie czyta książek, bo… Bo już nie te oczy, kochaneńcy! Babcia przeczyta kilka akapitów i oczęta jej łzawią, odkłada więc okulary i idzie do ogródka okopać pomidory dla wnuków.

Naród głupieje, bo nie czyta?
A może zgłupieli ci, którym wydawało się, że tak będzie zawsze?
Którym wydaje się, że te internety i telewizory tylko ogłupiają?
A może czytanie książki stało się po prostu nudne?
Interaktywność internetu jest fantastyczna: chwyciłeś jakąś informację i od razu możesz się nią podzielić na forum czy innym portalu. Nie zastępuje rozmowy w realu, ale ją uzupełnia.
Wirtualnych opinii możesz mieć, ile dusza zapragnie.

kobieta czyta

W domu pogadasz tylko z żoną, teść się wtrąci… i tak nic nowego nie powiedzą, przecież ich znasz.

Ach, jeszcze teściowa! Ona czytała, czyta i będzie czytać. Przeczytała cełego Kraszewskiego, a w osiedlowej bibliotece znalazła ostatnio nowego harlequina! No tak, ale ona ma dobre oczy.


(fotografie z serwisu http://www.sxc.hu)

Bóg czy materia?

Cmentarzyk na Manhattanie

Cmentarzyk na Manhattanie

Nawiązując do naszych nocnych dysput, S. przesłał mi dzisiaj link do prezentacji kilku plansz pt. Bóg istnieje – proste dowody z 19 maja 2011.
Autor prezentacji (nie S.!) pisze też m.in.:
…Na początek, proponuję dowiedzieć się, co na temat cząsteczek atomu (?klocków”) napisał Max Planck (noblista, ojciec fizyki współczesnej). Oto mała ściąga:
„Cała materia zawdzięcza swoje źródło i istnienie jedynie tej mocy, która wprawia cząsteczki atomu w ruch i utrzymuje ten najdrobniejszy układ słoneczny atomu razem. Bez wątpienia musimy przyjąć istnienie świadomego i inteligentnego umysłu ukrytego za tą siłą. Umysł ten jest matrycą całej materii”.
(
Das Wesen der Materie [The Nature of Matter], speech at Florence, Italy 1944, (from Archiv zur Geschichte der Max Planck Gesellschaft, Abt. Va, Rep. 11 Planck, Nr 1797)…

Treść plansz:

Proste dowody istnienia Boga

  • Wsyp klocki do słoika
  • Potrząsaj słoikiem tak długo, aż przypadkowo powstanie jakaś budowla
  • Nic nie powstaje?
  • Potrząsaj słoikiem codziennie!!! Może klocki w końcu nauczą się łączyć ???
  • Ale chwileczkę… Skąd wzięły się pierwsze klocki???
  • Zatem postaw przed sobą pusty słoik i… czekaj, czekaj, czekaj…
  • aż klocki zechcą zaistnieć

Wnioski:

  • (1) Każda rzecz lub zjawisko materialne powstaje z czegoś.
  • (2) Pierwsza rzeczywistość materialna musiała powstać z ponadmaterialnego i wiecznego „bytu duchowego” (Boga).
  • (3) Atomy nie potrafią budować organizmu bez instrukcji DNA.
  • (4) Tym bardziej nie potrafią samodzielnie „pisać” instrukcji.
  • (5) Musi istnieć „Programista”, który stworzył system umożliwiający atomom tworzenie kodów.
  • (6) Musi istnieć genialny, pokorny BÓG

Filozofia A

Powyżej dokonano co najmniej trzech założeń:
– Bóg jest Pierwszym Motorem (1)
– Bóg jest wieczny (2)
– Bóg potrafi więcej niż człowiek może pojąć – cechy Boga są różnie określane, w zależności od autorów, ale zawsze sprowadzają się do nadprzyrodzonej mocy, wszechmocy itp. (5), (6)

Należą one do tez związanych bezpośrednio z wiarą, a więc nie dających się udowodnić pewników.
Na tej konstrukcji myślowej opiera się historia kolejnych przemian materii w czasie i przestrzeni.

[Pomijam punkty (3) i (4) jako dla filozofii nieistotne, a dodane jedynie w celu urozmaicenia prezentacji. Wałkowanie ich powoduje powstawanie kolejnych pytań – skąd się wziął słoik, a ręka, a idea budowli? Odpowiedzi na te pytania, jak uważam, można szukać i w ogóle stawiać takie pytania dopiero po uzgodnieniu podstaw filozofii.]


Filozofia B

Alternatywna filozofia, którą uważam za swoją (choć powstała nie bez wsparcia w lekturach) prowadzi do założeń, że:
– Materia jest wieczna
– Ruch materii jest wieczny
Nie potrafię udowodnić tych tez, czyli w nie wierzę.
Na tej konstrukcji myślowej opieram całą historię kolejnych przemian materii w czasie i przestrzeni.


Nie twierdzę (ani teraz, ani nigdy wcześniej), że moja filozofia, Filozofia B jest lepsza, czy bardziej prawdopodobna od Filozofii A. Obie opierają się na wierze, czyli hipotezach, których nie potrafimy udowodnić.
Mnie łatwiej uwierzyć w tę drugą.
Uważam, że jest prostsza, bardziej spójna i logiczna – choćby dzięki temu, że nie odwołuje się do bytów niepojętych. Stąd mój wybór 🙂


Powiązane wpisy: Ab ovo….
Zapraszam do dyskusji – zobacz, jak komentować.