Już poruszałam ten temat kilka miesięcy temu – pod tytułem Cytowanie w Internecie a prawo autorskie, ale dzisiejsza Gazeta.pl zainspirowała mnie do ponownego zajęcia się prawem autorskim. Temat jest równie rozległy co kontrowersyjny. Jarosław Lipszyc pisze w swym artykule Dobro, zło, prawo autorskie o zmianach, jakich wymaga obecnie prawo autorskie. Faktycznie, rozwój form przekazu – a przede wszystkim coraz większa powszechność internetu – spowodowały absurdalność dawnych przepisów.
Dzisiaj już nie pokazuje się zdjęcia znajomym, dzisiaj się je publikuje. Czy to znaczy, że nie wolno mi wziąć Twojego zdjęcia i pokazać swoim znajomym? Czy wówczas od razu naruszam prawo?
Formalnie biorąc – tak. Skopiowałam przecież Twoje dzieło wiekopomne i opublikowałam na swojej stronie internetowej, nie mając od Ciebie zezwolenia-upoważnienia na piśmie. To nic, że Ty nie masz swojej strony. To nic, że podpisałam pod zdjęciem, że Ty je pstryknąłeś. A może jeszcze bezczelnie poprawiłam w Photoshopie, bo mi się zdawało, że niedoskonałe… Karygodne!
Zdrowy rozsądek jednak podpowiada, że zachwiane tu są proporcje pomiędzy zwykłą chęcią podzielenia się ciekawostką ze znajomymi a posądzeniem o wyrządzanie krzywdy autorowi.
Na świecie są miliardy twórców – to prawda, ale to również tytuł kwietniowego artykułu na stronie prawo.vagla.pl. Pewien poeta napisał kiedyś: Wszystko jest poezja, każdy jest poetą. Ale najmniej poetą jest poeta piszący wiersze.
Dzisiaj jednak nawet małolat rzępolący obgryzionymi z paznokci paluchami w klawiaturę – jest twórcą prawem chronionym. Tfurcom!? Oj, chciałby, chciałby…
Tymczasem posłowie debatują, debatują: na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego leży sterta projektów aktów prawnych – w przygotowaniu. Przypomina mi to trochę Dyrekcję Cyrku w Budowie Jacka Fedorowicza.
5 komentarzy do “Prawo autorskie w internecie – ciąg dalszy”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Witaj,
Czy mogłabyś mi pomóc? Poszukuję konkretnej informacji nt cytowania w Internecie (na blogu) interesujących fragmentów książek – bez żadnej analizy treści z mojej strony. Tylko cytaty wraz podaniem tytułu, autora, wydawnictwa, roku wydania, itd. Chodzi mi o taki wirtualny pamiętnik, w którym mogę zbierać swoje ulubione fragmenty (krótkie zazwyczaj). Czy orientujesz się może jak to wygląda? Z tego, co do tej pory przeczytałam, wnioskuję, że jest to możliwe tylko w oprawie szerszego tekstu – własnej recenzji, itp. Ale mogę się mylić.
Z pozdrowieniami,
Malwina
Bez wątpienia istnieje taka forma literacka jak zbiór cytatów, sentencji, przysłów itp. – która przed cytowaniem nie wymaga uzgodnień z właścicielami praw. Mam nawet na półce kilka tego typu książek 🙂
Mówię tu jednak o cytatach 1-3 zdaniowych, które autor powybierał z większego tekstu, uporządkował i zestawił według własnego pomysłu. Wykonał pewną pracę twórczą.
Krótki fragment – o nim piszesz – to mogą być nawet 2-3 akapity… Tu mam wątpliwości. Oczywiście – jako część opracowania tak, ale praca / utwór składający się wyłącznie z fragmentów? To chyba za mało, by uznać ten utwór za dzieło Twoje.
Gdybyś taki cytowany fragment omówiła, dodała od siebie drugie tyle – to co innego.
Nie jestem wyrocznią i nie traktuj tej wypowiedzi ostatecznie. W takich przypadkach staram się intuicyjnie dociekać słuszności interesów obu stron.
Załóżmy, że napisałaś książkę, z której ja wyciągnęłam 2 akapity i wstawiłam do bloga. Zero komentarza, tylko cytat. Wcześniej inny cytat, później jeszcze inny… No i to publikuję – na papierze, w necie, w radiu, gdziekolwiek.
Chyba mogłabyś odnieść wrażenie, że po Twoich (m.in.) plecach wdrapuję się – może nie od razu ku sławie, ale ku popularności, przy żadnym wkładzie własnym.
Tak sądzę. Ale nie musisz się z tym zgadzać 😉
Skomplikowana kwestia.. Wygląda na to, że pozostaje tradycyjny zeszyt.. Napisałaś o zbiorze cytatów jako samodzielnej i zgodnej z prawem formie literackiej. Dlaczego więc blog nie może być takim miejscem? Przy zaznaczeniu skąd cytaty pochodzą obie formy wydają się mieć takie samo prawo bytu.
Zastanowił mnie też projekt Wikicytaty, gdzie można samemu dodawać, a także modyfikować (?) fragmenty różnych publikacji. Poza tym istnieje szereg stron z cytatami, choćby ta: http://cytaty.eu/ – tu nie odnajduję żadnej wzmianki o odpowiedniej licencji.
Cytując i podając autora nie sposób chyba zmusić czytelnika, ażeby ten sądził, iż jest to dzieło moje (skoro wyraźnie zaznaczam, iż nie jest)… Poza tym… to przecież reklama dla wydawcy i autora, czyż nie?
🙂
Wic polega na wielkości cytatu: najrozmaitsze sentencje, złote myśli, aforyzmy i tym podobne mądrości tego świata mają na ogół tę cechę, że są niewielkie. Użyłaś określenia fragment, więc zrozumiałam, że masz zamiar przepisywać po kilka akapitów w wybranych pozycji literatury.
Na wskazanej przez Ciebie stronie również są tylko krótkie sentencje (1-2 zdania) i o takich pisałam wyżej.
Wiesz, tu nawet nie chodzi o podejrzenie, że ten tekst podajesz za swój. Tworzysz jednak blog bez wkładu własnej twórczości, choć ma on być niby Twój.
Nie prościej po prostu napisać coś od siebie? 😉
Chodziło mi właśnie o krótkie cytaty. W tej chwili nie chcę pisać recenzji lub słów zachęty dla czytelników. To ma służyć głównie mi jako pamiętnik, taka niezapominajka sentencji dla mnie ważnych. A formę bloga wybrałam, ponieważ jest bardzo wygodna. Poza tym, gdzie jest napisane, że blog musi zawierać wkład własnej twórczości? Jeśli ktoś założy blog, aby gromadzić na nim jedynie linki do swojej ulubionej muzyki, czy to znaczy, że narusza zasady funkcjonowania blogu? Tylko dlatego, że nie wchodzi w rolę krytyka muzycznego? 😉