Otworzyłam nowy blog – o ptakach: http://ptakimoje.livejournal.com/
Tyle się dzieje w ogrodzie, że zechciało mi się to zebrać w jednym miejscu. Od kilku lat zbieram zdjęcia na dysku, ale jakoś ciągle bajzel się z tego robi. Spróbuję więc prowadzić żurnal + fotografie bieżące i dawniejsze.
Archiwum autora: Haloosia
Stefan przyjechał!
Jak fajnie! Baliśmy się o niego, żeby nie wkopał się za bardzo w tę Olę. Tak się zanosiło przecież. Ale nie, bez najmniejszych naszych sugestii po prostu się z nią rozstał i przyjechał tu – na dalszy ciąg urlopu. Jeszcze trochę czuje się „trzepnięty” przez życie, ale już raźniej. Welcome home.
Lata pięćdziesiąte XX wieku
Mój sentyment do Słupska wiąże się z dzieciństwem. Wspomnienia stamtąd są szczęśliwe. Tam byłam najlepsza, kochana i podziwiana, tam było mi dobrze.
Ulica Chopina prowadziła prawie wprost nad rzekę. Przed domami ogródki. Poniemiecka kamienica, na dole piekarnia, w której były pyszne maślane bułeczki. Z tyłu domu, od podwórka, jakieś komórki, ogródki. Na II piętrze Babcia Zosia w ramie okna, oparta łokciami o poduszkę na parapecie lub tylko co podeszła zawołać mnie na obiad.
Mieszkanie Babci było duże i zimne. Przyjeżdżałam tam tylko latem. Życie toczyło się w kuchni i w sypialni.
Był, co prawda, drugi pokój, ale prawie pusty. Na dwóch oknach kilka kwiatów w doniczkach za białymi firankami, na środku okrągły stół przykryty koronkową serwetą, na której wazon z kwiatami. Wokół krzesła. Po lewej szafka (właściwie bufet czy dół od kredensu), gdzie przechowywano słoiki i butelki z sokami, dżemami i rozmaitymi przetworami. Więcej mebli tam nie pamiętam. No i piec w rogu. Czytaj dalej
Okulary
Mam! Mam i dobrze widzę. I o to chodziło.
Mając już świry i fobie związane z wszechogarniającymi mnie krętkami zapewne mogę pomijać inne przyczyny rozmaitych dolegliwości. Teraz po kilku godzinach z nowymi okularami na nosie zaczyna mi się wydawać, że głowa jakoś mniej boli i oczęta mniej łzawią… Że może to wcale nie borelka, tylko dziadowskie okulary za dwie dychy – o dowolnie dobranym rozstawie źrenic – przyczyniały się do tych dolegliwości.
Wielce to prawdopodobne.
Oczęta moje fiołkowe
Dzisiejsza wizyta u okulisty – stanowczo nieudana. Pani doktor nieudana. W życiu do niej już nie pójdę. Nie chce mi się opowiadać o niej – żenująca i tyle. Kompetencje akurat na miarę specjalisty w powiecie.
Jedno, co dobre – to pobliski optyk. Pani optyczka i jej kolega nie upierali się przy realizacji szalonej recepty na +2,75 dioptrii, zmierzyli moje oczęta po swojemu i wyszło im – jak mówiłam, czyli +1,5 dioptrii. Poza tym wprawią szkła do mojej oprawki, więc nie zawyżają kosztów.